DĘBNO

Arkadiusz Gardzielewski i Aleksandra Lisowska zostali Mistrzami Polski

Opublikowane

w dniu

Arkadiusz Gardzielewski i Aleksandra Lisowska zostali w Dębnie Mistrzami Polski w maratonie. Tegoroczna edycja była nie tylko walką o medale, ale przede wszystkim bojem o minimum olimpijskie i szansę wyjazdu do Tokio.

 

Tegoroczna edycja imprezy była nie tylko walką o medale, ale przede wszystkim próbą dogonienia minimów na igrzyska olimpijskie w Tokio. I to się udało. Dla wielu biegaczy maraton w Dębnie był ostatnią szansą w walce o olimpijska nominację, World Athletics zamyka okienko kwalifikacyjne 31 maja, a przed tym weekendem jedyną Polką pewną biletu na igrzyska była Karolina Nadolska.

– To najwyższy poziom mistrzostw Polski w historii! – krzyczał na mecie spiker.

Jako pierwszy linie mety przekroczył Arkadiusz Gardziewski z czasem 2:10:31, co dało mu minimum do Tokio. Tuż za Gardzielewskim dotarli do mety Karbowiak (2:10:35) i Zalewski, któremu zmierzono 2:10:55 (po korekcie) – oni także uzyskali minima na Igrzyska. Co ciekawe, minimum maja również zawodnicy, którzy z Dębna wyjechali bez medalu Mistrzostw Polski, a są to czwarty Kamil Karbowiak i piąty na mecie Krystian Zalewski.

– Jestem szczęśliwy, bo spełniłem swoje marzenie. Bardzo chciałbym reprezentować Polskę w Tokio – powiedział Gardzielewski za metą.

W rywalizacji kobiet także było mnóstwo emocji, Aleksandra Lisowska zdobywając tytuł Mistrzyni Polski, uzyskała nie tylko minimum olimpijskie, ale też wyrównała rekord Polski osiągając czas 2:26:08.

– To wprost niebywałe, że udało się pokonać tę trasę w takim tempie. Spodziewałam się dobrego biegu, ale aż tak? – wydusiła z siebie biegaczka za linią mety.

Równie ciekawie było za jej plecami. Angelika Mach – 2:27:04 – poprawiła życiówkę o ponad 12 minut. I podobnie jak trzecia Izabela Paszkiewicz (2:28:10) także uzyskała minimum olimpijskie. Pytanie tylko, kto na nie pojedzie? Każdy kraj ma prawo wystawić maksymalnie trzech reprezentantów dla każdej płci.

Sam maraton odbywał się w atmosferze… ciszy. Nie było setek kibiców i biegaczy amatorów bez posiadanych licencji PZLA.

 

Foto: MAREK BICZYK źródło PZLA

Exit mobile version